"Na chwilę przed"

Miniaturka napisana w bardzo ekspresowym tempie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i liczę na komentarze. Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność, jednak już na początku bloga uprzedziłam, że miniatury nie będą pojawiały się regularnie. Mimo to przepraszam.
Tym razem mamy Remusa. Resztę dowiecie się po przeczytaniu tekstu.
EDIT: Wersja poprawiona 29.04.2015



Nice w dniu urodzin.


„Na chwilę przed”



   Teraz, kiedy chwila ― jak każda ― dobiegała końca, można było stwierdzić jedno: Remus Lupin nie kochał Nimfadory Tonks od zawsze. Czuł, że ich szczęście było zbyt krótkie, nieuchwytne niczym promienie słońca, a jednak ― gdzieś, kiedyś ― trwało.
   Wpierw była jakąś tam dziewczyną ― „małolatą” ― i zastanawiał się, czy taki stan rzeczy nie odpowiadał mu najbardziej, jednak niemalże w tej samej chwili w centrum myśli pojawił mu się obraz Syriusza, który usilnie starał się nie żałować niczego. Nimfadora później stała się dobrą kumpelą ― a na początku nawet niemalże kumplem ― z którą może porozmawiać o głupotach czy jakichś nieistotnych sprawach.
   Biegnie.
   To był naprawdę niezręczny moment. Nawet teraz o nim pamiętał. Tonks weszła do Kwatery Głównej, budząc przy tym portret Walburgi Black.
   ― Ałł, głupi stojak. Kto go tu postawił? ― marudziła pod nosem.
   ― Nikt inny na niego nie wpada ― zaśmiał się Lupin wychodząc na korytarz. Zmarszczki w kącikach jego oczu stały się o wiele wyraźniejsze od uśmiechu, jednak wbrew pozorom, na krótką chwilę odjęły mu pięć lat. Po chwili uśmiech zniknął, a zmarszczki pozostały.
   ― Jestem zbyt zajętą osobistością, aby pamiętać o takich głupotach ― zadrwiła.
   ― Tak, jesteś bardzo zajętą osobą ― odpowiedział, a w jego głosie pojawiło się coś, co stało na pograniczu ironii i wyrzutu. Remus miał nadzieję, że bardziej brzmiało, jak to pierwsze; nie chciał, tak bardzo nie chciał się żalić.
   Tonks wciąż była wesoła, co pozwalało myśleć Remusowi, że nie odebrała tego jako zarzut. Ruszyła w jego stronę, kiedy całkowicie nieoczekiwanie zahaczyła o skraj dywanu lecąc do przodu. Remus automatycznie wyciągnął ręce, by ją złapać.
   Przez chwilę trzymał ją w swoich ramionach, po czym odsunęła się od niego.
   ― Widzisz? Bujam w obłokach ― zaśmiała się Tonks, choć widział, że czuje się niezręcznie. Tak, jak on.
   ― Nie wiem, czy bycie zajętym i bujanie w obłokach to jedno i to samo.
    Później były kolejne niezręczne sytuacje. Działo się coś, czego Remus całkowicie nie przyjmował do wiadomości.
   ― Ostatnio się upiłam… hik!... jak zdałam egzamin aurorski ― stwierdziła Tonks.
   Siedzieli razem przy stole w pokoju w małym mieszkanku Remusa. Zdziwił się niesamowicie, gdy zobaczył Tonks ubraną w granatowy płaszcz z butelką w ręce w swoich drzwiach. Gdy zmierzył ją pytającym spojrzeniem, powiedziała:
   ― Mamy okazję do oblewania! Skończyła się pełnia, ja dostałam podwyżkę w pracy, stanowisko Knota jest coraz bardziej niepewne, Dumbledore powoli wszystko organizuje… dobra, przyjmiesz mnie, jeśli po prostu powiem, że mam ochotę się z kimś napić?
   W ten sposób skończyli zalani w trupa siedząc przy stoliku.
   ― Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka byłam wtedy szczęśliwa, że to już koniec tego szkolenia… ech, to były najcięższe dwa lata w moim życiu. Właściwie to już szklaneczkę whiskey wypiłam przed egzaminem… ale to nie było wiele, przysięgam, o, tyle ― pokazała palcami, ile. ― Nie upiłabym się na egzamin… to tylko takie na stres było.
   Remus zachichotał i nawet nie odczuł, jak dziwnie zabrzmiało to z jego ust.
   ― Kiedyś zrobiliśmy to samo. Z Jimem, ze… eee… ― zaciął się, najwyraźniej zapominając, co chciał powiedzieć. ― Syriuszem! Tak, Syriuszem… i Peterem… ― pod wpływem alkoholu wspomnienie przyjaźni z Peterem nie bolało tak, jak w rzeczywistości. ― Przed pierwszymi sumami, pamiętam to. Ciężko było dobudzić Syriusza. Tak…
   Pogrążyli się we wspomnieniach.
   Jak skończyła się ta noc? Remus w pewnym momencie jeszcze miał opory. Kiedy Tonks się uwiesiła na jego szyi był gotów jeszcze ją odepchnąć, jednak gdy poczuł smak jej ust, nie dał rady protestować.
   Unik. Zaklęcie. Unik.
   Wiedział, że to nie było dobre i nie chciał tego ciągnąć. Tydzień unikania Tonks był najcięższym tygodniem w jego życiu. W ostatecznym rozrachunku nie mógł robić tego przez wieczność.
   ― Remusie, proszę cię, nie zachowujmy się jak dzieci. Oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi, oboje tego chcieliśmy, nie ma co unikać tematu.
   ― Nie mam zamiaru niczego unikać. Zrobiliśmy, co zrobiliśmy i na tym koniec.
   Tonks prychnęła.
   ― A jeśli ja nie chcę niczego kończyć? ― zapytała przybliżając się do niego coraz bardziej. Teraz dzieliły ich tylko milimetry. Remus niemal widział błyski w jej oczach.
   ― Nic się nawet nie zaczęło, więc nie wiem, co mogłabyś jeszcze chcieć.
   Remus wiedział, że postąpił naprawdę chamsko, ale wolał wszystko skończyć, nim jeszcze się zaczęło, lecz w tamtym momencie było już za późno.
   Trzask. Kolejna ściana została zburzona.
   Chciał ją po prostu uchronić przed wszystkim, co wiązało się ze związkiem z dużo starszym mężczyzną. Wilkołakiem.
   Ostatecznie wszystko zmieniło się po śmierci Dumbledore’a. Pomiędzy ich rozmową i tym wydarzeniem było jeszcze wiele kłótni pomiędzy nim i Tonks, w których wymieniała setki argumentów. Nie robiłaby tego, gdyby jakiegoś razu nie powiedział jej powodu, dla którego nie chce się na to wszystko zgodzić. Dla niej niezrozumiały był powód „chcę cię chronić przed życiem z wilkołakiem”.  
   Atak na Billa był ostatecznym przełamaniem.
   ― Widzisz?* ― powiedziała agresywnie, gdy Fleur oświadczyła, że mimo pogryzień dalej ma zamiar wyjść za Billa. ― Ona nadal chce za niego wyjść, chociaż został ukąszony! Ją to nie obchodzi!
   ― Jest różnica. Bill nie będzie prawdziwym wilkołakiem. Oba przypadki są zupełnie…
   ― A mnie to wcale nie obchodzi, rozumiesz?! Mówiłam ci milion razy…
   Już było bez różnicy, co mówił, a co nie. Przypadek Billa i Fleur był największym przesądzeniem w tej sprawie i chyba nawet poczuł ulgę, bo był zmęczony swoimi ciągłymi odmowami.
   Śmierciożerca pojawił się w polu widzenia.
   Wszystko działo się szybko, a wojna kazała działać na zasadzie „teraz albo nigdy”, dzięki czemu jeszcze we wakacje tamtego roku wzięli ślub. Było wspaniale, a magiczne „tak” brzmiało cudownie w ustach Nimfadory.
   Mogli ― przez jakiś czas ― być prawdziwą rodziną.
   ― Jestem w ciąży, Remusie. Będziemy rodzicami ― powiedziała, lecz chyba sama niedowierzała. Nie teraz, nie na wojnę
   Szczerze wstydził się tego, co zrobił. Zachował się jak jakiś szczeniak, a ostatecznie to Harry zawrócił go z powrotem tam, gdzie powinien być: do żony. Musiał odsunąć się od wojny, tak jak zrobił to James, kiedy Lily zaszła w ciążę.
   „Tchórz” ― obijało się Remusowi w głowie echo głosu Harry’ego.
   Rozpoznał w śmierciożercy Antonina Dołohowa.
   Urodziło się dziecko, a największa obawa Remusa nie spełniła się: chłopiec nie odziedziczył wilkołactwa.  Mały Teddy był wspaniałym dzieckiem, które zauroczyło wszystkich od pierwszego wejrzenia. Remus także nie potrafił się jemu oprzeć. To było jego dziecko. Jego i Nimfadory.
   Kiedy dostał informację, że w Hogwarcie pojawił się Harry, niezbyt długo się zastanawiał. Wiedział, że musi tam iść. Upewnił się, że Tonks została z Teddym, co robiła naprawdę niechętnie. Nie po to przecież została aurorem, by siedzieć w domu, prawda? Dlatego ani trochę nie zdziwił się, kiedy zobaczył ją w Hogwarcie. Poczuł jednak lekki zawód, ponieważ miał nadzieję, że choć to udało się załatwić.
   ― Nie mogłam tam siedzieć, kiedy wiedziałam, że ludzie będą tu ginęli! ― krzyknęła z desperacją w głosie. ― Nie potrafiłam, przepraszam, nie mogłam tam zostać, gdy wiedziałam, że ty tu jesteś…
   Przytulił ją mocno i od tej pory walczyli blisko siebie, dopóki waląca ściana nie zmusiła ich do ucieczki. Wtedy rozdzielili się.
   ― Avada Kedavra! ― krzyknął Antonin, a promień zaklęcia zbliżał się w jego stronę.
   W rzeczywistości wiedział, że nie trwało to tak długo, jak w jego umyśle. „Dora zostanie sama z Teddym”, pomyślał wtedy, chociaż w głębi duszy czuł ― choć nie dopuszczał tego do siebie w żaden sposób ― że i dla niej są to ostatnie chwile.
   W ostatecznym rozrachunku nie żałował niczego. Może wszystko mogło potoczyć się inaczej ― lepiej. Udało się na tyle, ile mogło. Wystarczyło.  
  
   





_____________

*ten dialog pomiędzy Remusem a Tonks został zaczerpnięty z książki Harry Potter i Książe Półkrwi autorstwa J.K. Rowling w tłumaczeniu Andrzeja Polkowskiego.

Komentarze

  1. Mogę zacząć ryczeć? Dlaczego, Jo, dlaczego ich zabiłaś?!

    No, to mamy za sobą, więc mogę zacząć Cię całować za ten prześliczny prezent! *kocha, lubi, całuje*
    Podobało mi się, o taaaaak, oprócz zakończenia, bo zmarli ;c No ale kanon to kanon, bezlitosny i basta :D (Mogę Cię jeszcze ucałować? Jeden raz, proooooooooszę...)
    Jak na razie to nie wiem co jeszcze dopisać, emocje buzują się we mnie jak wstrząśnięta cola z miętowym cukierkiem w środku xD Po prostu chcę więcej takich miniaturek <3
    KOOOOOOOOOCHAM CIĘ I WENY!!! :************
    Z miłością
    - Nika

    PS. Przepraszam za taki nieskładny komentarz xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając te zdania napisane kursywą wiedziałam, że będzie nieszczęśliwe zakończenie i będziesz pisała zgodnie z kanonem. Ogólnie świetnie napisana miniaturka i aż zachciało mi się przeczytać jeszcze raz książki xD
    To by było tyle, jeśli chodzi o mój marny komentarz. Jest on tak krótki, że zaraz zacznę pleść bzdury, żeby był dłuższy. Porównując z komentarzami, jakie Ty u mnie piszesz to aż się wstyd robi xD
    Ooo, dodam jeszcze, że śmierci Remusa Rowling nie wybaczę, a o śmierci Syriusza nie wspomnę. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszę dołączyć do grona niewybaczających Rowling - załamała wówczas trzynastoletnią dziewczynkę śmiercią Syriusza; nie wspomnę o łzach na premierze Insygniów, kiedy umierał Zgredek

      Usuń
  3. zdziwiłam samą siebie tym, że miałam w ogóle ochotę przeczytać coś co nie dotyczy Dramione; jestem mile zaskoczona; wiedziałam jak to wszystko się skończy, a mimo to do końca miałam nadzieję; wzruszające i bardzo prawdziwe, zupełnie tak jak mogło to wyglądać

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, jak mogłaś?! Do końca głupia ja miała nadzieję na happy end, ale muszę przyznać, że takie zakończenie jest o wiele lepsze, w sumie lubię smutne historyjki, ale jednak... Wracając do miniaturki - świetnie pokazałaś, jak Remus i Tonks zaczynali się w sobie zakochiwać i wgl... Aż mi się zachciało przeczytać jeszcze raz Insygnia i pewnie to zrobię. A, żeby nie było krótko, to powypisuję parę błędów, które gdzieś mi się tam natknęły:
    '― Oczywiście. Jestem bardzo zajętą osobą, myślisz, że mam czas przejmować się jakimś głupim stojaku na parasole, a tym bardziej o nim pamiętać?' - stojakiem.
    'Właściwie do już szklaneczkę whiskey wypiłam przed egzaminem…' - to.
    I w sumie to chyba tyle, a jeśli coś widziałam to zapomniałam zapisać i teraz już nie pamiętam xD
    W każdym razie, opowiadanie było naprawdę świetne *powtarzam się* i czegoś takiego mogło by brakować w kanonie. No dobra, już, już kończę.
    Weny, weny, weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Masakrycznie...tak bardzo smutne :C
    Przecież Remus jest taką świetna postacią i jeszcze w takim momencie. Eh...
    Jakoś trzeba się z tego pozbierać, ale dziękuję, za ten fragment.
    Jeśli ktoś chciałby spotkać go jeszcze żywego zapraszam na http://list-z-hogwartu.my-rpg.com/
    Forum pbf, za czasów huncwotów:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj wzięłam udział w ostatnim konkursie i skończyło się zakuwanie, do którego byłam zmuszona przez cały miesiąc, wiec mam czas żeby wejść tu i na spokojnie przeczytać. No i co? Skaczę ze szczęścia, bo Tonks jest jedną z moich ulubionych postaci.
    Pozwolisz, że zacznę od błędów? Bo ich było chyba najmniej, ale skoro nakazalaś je wytykać do się dostosuje haha. Jedyne, co mi się nie podobało, to mieszanie czasów przyszłego z teraźniejszym. Kiedy pisałaś pewnie nawet nie zwróciłaś na to uwagi, ale w trakcie czytania to dość rzuca się w oczy.
    Teddy to szczesciarz, naprawdę. Wygrał życie dosłownie. -Natalia

    OdpowiedzUsuń
  7. Standardowo zapomniałam czegoś dodać, a mianowicie muszę przyznac ze ta miniaturka jak na razie podoba mi się najbardziej i mam nadzieję, że szybko napiszesz cos nowego, może już w klimacie świątecznym?
    Mimo twojej niechęci do pisania opowiadań wciąż mam nadzieję, że jednak zdecydujesz się publikować cos w tej właśnie formie. -Natalia

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj. Aż popłakałam się ze wzruszenia. Masz przecudny styl pisania. Kocham Tonks, a tutaj przedstawiłaś ją znakomicie. :) Linda.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tak może nie na temat...
    Dziękuję bardzo za nominację na Posegregowanych! Jestem wzruszona, że komuś spodobał się mój blog, naprawdę. Poczułam się w obowiązku poinformować Cię osobiście (bo nie jestem pewna co do tego, czy opcja powiadamiania na Bloggerze dla mojego bloga się nie zepsuła), że chciałam przenieść Aberrację na nowy adres http://akinese.blogspot.com/. Od dzisiaj wszystkie teksty będą zamieszczane właśnie w tamtym miejscu w towarzystwie moich innych opowiadań. Mam nadzieję, że nie będzie to stanowiło dla Ciebie problemu :)
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się podoba ta miniatura, nawet zakończenie pasuje do całości. Zawsze Nimfadorę i Remusa, o ile w ogóle się gdziekolwiek pojawią, traktuje się po macoszemu, a tutaj bardzo fajnie opisałaś, jak to się wszystko działo i to w dodatku zgodnie z kanonem. Po prostu: cud, miód i orzeszki ; )
    Pozdrawiam
    nie-wiadomo-jak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Od ognia

Lot