Czarodziej i zwierzak: to nie może się udać
Wielkanoc witam wraz z nowym
opowiadaniem. Tym razem głównym bohaterem jest Ron, zaś resztę... dowiecie się
czytając opowiadanie ;-)
Tekst
powstał na konkurs organizowany przez fan page Harry Potter Kolekcja. Napisałam, wysłałam, wygrałam.
Do opowiadania trzeba było namalować chociaż jedną ilustrację, moja jest widoczna poniżej. To chyba pierwsze opowiadanie, do którego wykonałam ilustrację. Mam nadzieję, że następne będą lepsze.
Do opowiadania trzeba było namalować chociaż jedną ilustrację, moja jest widoczna poniżej. To chyba pierwsze opowiadanie, do którego wykonałam ilustrację. Mam nadzieję, że następne będą lepsze.
„Czarodziej
i zwierzak: to nie może się udać”
― Czasami sobie myślałem, no wiesz, kiedy brało mnie to świństwo, że
zrobił to dla żartu, albo… albo po prostu chciał nam utrudnić zadanie. Ale już
tak nie myślę, nie. Wiedział, co robi, dając mi ten wygaszacz, prawda? On… no…
tego… ― uszy mu się zaczerwieniły i udał, że jest całkowicie pochłonięty
kopaniem kępki trawy pod stopami ― …on musiał wiedzieć, że ja was zostawię.
― Nie ― poprawił go Harry. ― On musiał wiedzieć, że zawsze będziesz
chciał do nas wrócić.*
Hermiona udawała, że nie słyszy tej wymiany zdań.
― Moglibyśmy wyjść na dwór, wiatr przestał wiać i słońce wyszło…
Ron entuzjastycznie jej przytaknął i podniósł się, po czym to samo
zrobił Harry. Całą trójką wyszli na świeże powietrze.
― W końcu słońce… ― westchnęła Hermiona. ― Chyba
przydałoby się poszukać trochę jedzenia… ― stwierdziła uśmiechnięta. Promienie
słoneczne widocznie poprawiły jej humor.
Ron znowu pospiesznie jej przytaknął; Hermiona nadal była zła po jego
ucieczce. Harry jej się nie dziwił, jednak osobiście już wtedy, po zniszczeniu
horkruksa, wybaczył Ronowi wszystko, co zrobił.
― To może ja pójdę? ― zapytał Ron.
― I będziesz miał dobrą okazję na kolejną ucieczkę? ― odpowiedziała
uszczypliwie Hermiona.
― To Harry ze mną pójdzie. ― Ron pociągnął go za ramię. ― Pójdziesz ze
mną, prawda?
― Jasne ― odpowiedział Harry.
― Widzisz? Harry nie ma nic przeciwko ― powiedział Ron do Hermiony, a
ona odwróciła się i uniosła lekko głowę, co można było przyjąć za zgodę na ich
krótką wyprawę.
Ruszyli do przodu, a liście pod ich stopami szeleściły głośno. Przebiśniegi
wyłaniały się spomiędzy zeschłych liści pozostałych jeszcze po jesieni. Korony
drzew ― wręcz przeciwnie do tego, co leżało na ziemi ― zazieleniały się. Ptaki
wokół nich jakby urządzały sobie koncert. Wiosna przybywała z pełną parą.
― Jeszcze ci nie odpuściła? ― zaśmiał się Harry.
Ron w odpowiedzi pokręcił głową.
Szli do przodu, szukając czegokolwiek do jedzenia. Niestety, jak na
złość, w pobliżu nie było ani żadnych krzaków z owocami, ani grzybów, ani
żadnych zwierząt. Szli i szli, uważnie się rozglądając. Słońce jak na tę porę
roku mocno świeciło.
― Natura robi nam na złość ― stwierdził Ron z przygnębieniem. ― W
pobliżu dziesięciu kilometrów nie ma ani jednego zwierzaka, ani jednego krzaku
z owocami, ani nic, co można by zjeść.
― Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej Hermiona nie może ci tutaj dogryzać
― zaśmiał się Harry.
― Nie przypominaj ― odpowiedział mu Ron.
― Gdzieś musi być jakieś… ― zaczął Harry, ale nie dokończył, ponieważ
Ron uderzył go łokciem w bok. Spojrzał na niego z wyrzutem i już miał mu oddać,
kiedy zobaczył, jak tamten unosi palec do ust, nakazując mu być cicho. Po
chwili wskazał w górę, a Harry przyjrzał się obiektowi zainteresowania Rona.
Na drzewie siedziało… coś.
Harry właściwie nie miał pojęcia, co to jest. Owe coś wyglądało jak krzyżówka małpy i czegoś oślizgłego, całkiem
możliwe, że żaby. Miało bardzo długie kończyny, a między palcami u rąk i stóp
znajdowały się błony pławne. Całe zwierze nie miało na sobie ani włosa, a jego
skóra była zielona. Z jego głowy wystawały krótkie rogi, a sporo uwagi zwracał
biały bąbel na jego czole. Najśmieszniejszą, a może najbardziej przerażającą
częścią tego zwierzaka, był jego uśmiech, podczas którego pokazywał cały szereg
swoich ostrych zębów.
Kiedy Harry przyglądał się temu dziwnemu zwierzakowi, Ron już zbliżał
się do drzewa. Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem.
― Ron, co ty wyprawiasz? ― szepnął, ale tamten uciszył go jednym
skinieniem ręki.
― Ron!
Ale tamten nadal go nie słuchał. W nieudolny sposób wdrapał się na
drzewo, jakimś cudem nie płosząc tego zwierzaka. Harry jedynie spoglądał
powątpiewająco na jego czyny.
Ron zachwiał się, jednak po chwili udało mu się złapać równowagę i
ukucnąć na grubej gałęzi, na której końcu siedziało owe zwierze.
To coś nic nie robiło sobie z
człowieka próbującego do niego dojść. Kiedy Ron zbliżył się do zwierzaka na
odległość jakichś trzech stóp, ten poruszył się. Przyglądał mu się uważnie, a
kiedy zaczął podnosić ręce, bąbel na środku jego czoła zaczął robić się
czerwony. Ron bardzo szybkim ruchem obu rąk chciał ją schwytać, jednak
zwierzątko szybko podskoczyło i złapało się wyższej gałęzi, umykając przed
oprawcą. Ron, który w żadnym wypadku nie spodziewał się takiego obrotu spraw, zachwiał
się, zamachał rękoma w celu utrzymania równowagi i w końcu runął jak długi z
wysokości czterech stóp.
Harry podbiegł szybko do niego, chcąc upewnić się, że nic mu nie jest.
― Ron, stary, żyjesz? ― zapytał.
Ron mruknął coś cicho, jednak Harry go nie zrozumiał.
― Co mówisz? ― zapytał po raz kolejny, nadstawiając ucho bliżej jego
ust.
― Ja żyję, ale ta cholerna małpiatka już nie ― odpowiedział o wiele
wyraźniej Ron.
Harry zaczął się głośno śmiać, a Ron zmierzył go wzrokiem.
― Nie śmiej się ― burknął tylko.
Harry nawet nie próbował powstrzymać śmiechu. Widok Rona klnącego od
najgorszych na małpiatkę był naprawdę zabawny.
― Ale to jest śmieszne ― odpowiedział mu. ― A wiesz, ta twoja
przyjaciółka wygląda, jakby chciała na ciebie napluć ― stwierdził i wskazał
ręką w górę.
Małpa rzeczywiście siedziała na jednej z najwyższych gałęzi i wychylała
się, tak że jej głowa znajdowała się niemal idealnie nad leżącym Ronem. Ten
jakby zapomniał, że przed chwilą spadł z drzewa, i szybko podniósł się z ziemi.
Chwilę później jakaś zielona wydzielina zleciała z góry w miejsce, gdzie przed
kilkoma sekundami znajdowała się głowa Rona. Rudzielec wydał z siebie jakiś
dziwny dźwięk, coś pomiędzy warknięciem a chrząknięciem.
― Właśnie podpisałaś na siebie wyrok śmierci! ― odgrażał się Ron,
wymachując pięścią w kierunku małpy. Ona tylko zakwiczała głośno i z ciągłym
uśmiechem na twarzy bujała się na dwóch tylnich kończynach.
― Ron, chodźmy z powrotem, to tylko zwierzak ― stwierdził Harry, jednak
nadal w jego głosie można było wyczuć nutę rozbawienia.
Ron początkowo protestował, jednak w końcu widząc, jak wysoko znajduje
się małpka, zgodził się wrócić do namiotu.
― To jeszcze nie koniec! ― krzyknął Ron do zwierzaka, a on tylko jeszcze
bardziej wyszczerzył zęby.
***
― Wiesz co, Hermiona, przepraszam, że nic nie znaleźliśmy… ― mówił
roześmiany Harry. ― Ale Ron… ― Harry nie dokończył, widząc ostre spojrzenie
Rona. ― To znaczy… mieliśmy… niewielkie problemy techniczne… przez co nie
wszystko poszło zgodnie z planem…
Hermiona spojrzała na nich badawczo.
― Problemy techniczne? Co się stało, Harry?
― Ron chciał upolować jakąś zieloną małpiatkę, ale ta się nie dała i
zwaliła go z drzewa, po czym jeszcze próbował się z nią kłócić…
― I ty przeciw mnie? ― wtrącił obrażony Ron.
Harry szybko zaprotestował:
― Ależ nie, oczywiście to ciebie popieram w tym sporze z małpą ―
odpowiedział mu.
― Zieloną małpę? ― zdziwiła się Hermiona, ignorując ich wymianę zdań. ―
Nie ma zielonych małp.
― No widzisz, widocznie są ― stwierdził Harry. ― Przed chwilą mieliśmy z
taką do czynienia.
― Jesteś absolutnie pewny, że to była małpa? ― dopytywała się dalej.
― Nie ― odpowiedział jej z zaskakującą szczerością. ― Ewentualnie
przerośnięta żaba skacząca po drzewach.
― Czy to nie był czasami żabert? ― zapytała badawczo.
― Co takiego?
Hermiona przewróciła oczami.
― Żabert. Hagrid opowiadał nam o nim na opiece, jest to stworzenie
przypominające krzyżówkę małpy i żaby z wielkim bąblem na środku głowy i ustami
tak szerokimi, że sprawiają wrażenie, jakby ciągle się uśmiechał i dwoma,
krótkimi rogami.
― Ron, to chyba był żabert, co? Ty go widziałeś z bliska…
Ron warknął sfrustrowany.
― Taa… to chyba on.
― Żaberty są naprawdę sympatycznymi zwierzętami ― stwierdziła Hermiona.
― Niestety nie miałam z żadnym z nich do czynienia, ale chętnie zobaczyłabym go
na własne oczy.
― To myślę, że jeszcze będziesz miała okazję ― odpowiedział jej Harry.
***
Wieczorem Hermionie udało się rozpalić ognisko przed namiotem.
Usiedli na kłodzie, którą Ron przyniósł
z lasu i piekli kiełbaski. W namiocie zostało jeszcze trochę mięsa, jednak
miało im to starczyć na najbliższe dni, ponieważ zbyt częste wyprawy do miast
były ryzykowne.
Kiedy cała trójka zjadła po swojej kiełbasie, Ron stwierdził, że jest
jeszcze głodny.
― Pójdę po jeszcze jedną, dobra? Też chcecie?
― Ty wiecznie jesteś głodny ― stwierdziła uszczypliwie Hermiona, po czym
odmówiła kolejnej porcji.
Harry zaś stwierdził, że jeszcze coś by zjadł. Ron wszedł do namiotu i
poszedł w stronę plecaka, w którym trzymali zapasy żywności.
Harry i Hermiona siedzieli przy ognisku, kiedy usłyszeli wściekły wrzask
rudzielca. Oboje szybko pobiegli do namiotu.
― Wszystko! Wszystko nam zżarła! ― krzyczał wściekły Ron wskazując na
żaberta, który właśnie oblizywał się po swoich ostrych zębach, zjadając resztki
kiełbasy. Za nim zauważyli średniej wielkości dziurę, przez którą musiał się on
wcisnąć do namiotu.
Ron spojrzał na żaberta z żądzą mordu w oczach.
― O nie, ty głupi małpiszonie, nie ma mowy, żebyś zżerał wszystkie nasze
zapasy… ― Ron zaczął zbliżać się do zwierzaka.
― Ron! To przecież żywe stworzenie, też ma uczucia… ― zaczęła krzyczeć
na niego Hermiona.
― Ja tam widzę tylko obiad! ― odpowiedział Ron i rzucił się na żaberta.
Harry przez chwilę nie wiedział co się dzieje; w jednej chwili Ron
wskoczył na zwierzaka, w drugiej w namiocie już nie było ani jednego, ani
drugiego.
Hermiona podbiegła do dziury w namiocie, która teraz była o wiele większego
rozmiaru, i zobaczyła, jak zwierzak skacze co rusz do góry, przy czym za sobą
ciągnie ciało rudzielca.
Ron z całej siły trzymał żaberta, jednak ten wydawał się w ogóle nie
czuć ciężaru przytrzymującego jego ciało.
― Ron! Uspokój się! Puść go! Puść!
― krzyczała za nim Hermiona.
Harry nie mógł powstrzymać śmiechu. Ron ciągnięty po ziemi jak worek
ziemniaków tworzył naprawdę przekomiczną scenkę rodzajową.
― Nie odpuszczę tej głupiej małpiatce, zżarła wszystko, co mieliśmy!
― Ron, nie możesz jej zjeść!
― Jak to nie? Ona zjadła mój obiad, więc ja teraz mogę zjeść ją! ―
odkrzyknął jej Ron i nadal nie puszczał.
― Ronald! Masz ją w tym momencie puścić!
Jednak małpka sama się uwolniła; podskoczyła na tyle wysoko, że Ron już
nie miał siły dłużej jej trzymać i siłą rzeczy w końcu ją puścił.
― Ałł ― stęknął głośno.
― Ron! Żabertowi nic się nie stało? ― zapytała Hermiona.
― Skąd mam wiedzieć? A co ze mną? O mnie się nie martwisz? ― wyrzucił
Ron Hermionie.
― Sam się o to prosiłeś ― odpowiedziała butnie Hermiona. ― A on… on był
tylko głodny.
― Ja też jestem głodny, wiesz? I jakoś nie mogę go zjeść…
― Jesteś bez serca, Ronaldzie! ― wyrzuciła mu Hermiona.
― Jakoś nie widziałem, żebyś opierała się zjeść kiełbasę na kolację ―
odparł Ron, a Hermiona uderzyła go w ramię.
― Masz przeprosić tego żaberta, Ronaldzie!
Harry pokładał się ze śmiechu na myśl, że Ron, próbując się z powrotem
wdać w łaskę Hermiony, będzie musiał przeprosić żaberta.
― CO?! Mam przeprosić MAŁPĘ?!
― Dokładnie tak, jeśli chcesz nocować w namiocie ― odpowiedziała
Hermiona i odeszła od Rona, wchodząc do namiotu przez dziurę, którą wyrwał
żabert, po czym szybko naprawiła ją jednym zaklęciem.
― Hermiona, ty naprawdę każesz mu przeprosić małpę? ― zaśmiał się Harry.
― Tak ― odpowiedziała. ― Niech ma za swoje ― dodała mściwie.
***
Ron spędził noc na dworze przy ognisku. Uparł się, że choćby nie wiadomo
co, nie zrobi tego, co każe mu Hermiona. Uważał, że jeszcze tylko brakowało
tego, aby przepraszał jakąś małpiatkę za to, że go zwaliła z drzewa, wyjadła im
zapasy jedzenia i targała nim po ziemi jak workiem ziemniaków.
Kiedy nastał ranek, bolały go wszystkie kości. Ziemia nie była zbyt
wygodnym miejscem do spania, a pora roku nie sprzyjała temu, aby nocować pod
gołym niebem.
Jak już pisałam, zasługujesz na wygraną ;P Miniaturka świetna! ;***
OdpowiedzUsuńWeny życzę xD
Obiecałam długi , będzie długi ; ) . Po pierwsze: Ronald jest prześmieszny , ubawiłaś mnie do łez. ,, To jeszcze nie koniec!'' hhhahhahha. Po drugie: Błędów nie wytykam , bo dużo nie widzę , a w tych sprawach to ty jestes ekspertką. Po trzecie: ,,― Ałł ― stęknął głośno.
OdpowiedzUsuń― Ron! Żabertowi nic się nie stało? ― zapytała Hermiona.
― Skąd mam wiedzieć? A co ze mną? O mnie się nie martwisz? ― wyrzucił Ron Hermionie.
― Sam się o to prosiłeś ― odpowiedziała butnie Hermiona. ― A on… on był tylko głodny.
― Ja też jestem głodny, wiesz? I jakoś nie mogę go zjeść…'' zła Hermionka! Tym fragmentem jak i całym tekstem doprowadziłaś mnie do łez;) Śliczny żabert , ecie pecie, u Hermki wzbudził się instynkt macierzyński;P. Po czwarte: Uwielbiam w jaki sposób łączysz kawałek opowiadania z Harry'ego i swój tekst. PO MISTRZOWSKU!
Po piąte: Budowa zdań, naturalność wypowiedzi - dla mnie czarna magia, a ty ? Pestka , prawda? Gratuluję wygranej , Kamilko! Oby tak dalej , mam nadzieję ,że wybaczysz mi wydłużenie komentarza cytatem ;PP
OMG! Naprawde nie dziwie sie, ze wygralas ;D Placze ze smiechu >>>>
OdpowiedzUsuń''Masz przeprosić tego żaberta, Ronaldzie! ''
Zajebiste ;) i szkoda, ze nie masz ilustracji do innych miniaturek, bo to swietny pomysl :) (moze ja tez sprobuje zrobic jakas?)
Domi
Piszę ten komentarz po raz trzeci i nawet nie pytaj czemu. Podpowiem, że to wina tych małych debili przez których szlag mnie jasny trafia. Ugh, whatever.
OdpowiedzUsuńWchodząc tu dziś po raz setny, dopiero teraz przyszło mi do głowy, żeby skomplementować nagłówek. Jest naprawdę ładny wizualnie, ale jeszcze bardziej podoba mi się tekst, głównie przez piosenkę. Moim zdaniem jest perfekcyjnba do zwiastunów i bardzo dobrze mi się kojarzy, no i bardzo często się przy niej wzruszam, ale cii!
Już większość tego co chciałam tutaj napisać przekazałam Ci osobiście, ale może znajdzie się oś co pominęłam.
Jedyna rzecz, a właściwie osoba, która mi się nie podobała, to Hermiona. Ta postać jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu i w każdej części działa mi niesamowicie na nerwy, ale to pewnie też przez moje nastawienie. No ale błagam, czy ona musi się tak przemądrzać? Grr.
Jak już jestem przy tym temacie, to od razu napomknę o tym, jak w tym wszystkim szkoda mi Rona :c Biedny chłopak ma pecha we wszystkim, czego się dotknie. A Żabert to w ogle totalnie mu dołożył hahahaah
A, właśnie, nie podobało mi się zakończenie. To znaczy ten fragment, gdzie Ron zawiesił broń ze zwierzakiem. Nie chodzi oczywiście o to, że zostało to źle napisane, ale ja jednak wolę bardziej dramatyczne zakończenia, więc to tylko moje odczucia.
Szczerze, to nie dziwię się, że wygrałaś. To jest naprawdę dobre i obiecuję, że znajdzie się na szczycie listy moich ulubionych miniaturek Twojego autorstwa (tak, planuję taką zrobić, potem Ci podeślę). I oczywiście popieram moją przedmówczynię, bo pomysł z ilustracjami jest naprawdę dobry, powinnaś go wykorzystać. Wiem, że nieszczególnie je lubisz, ale warto spróbować, czasami może nawet dodać humoru :D
Postać Harry'ego jak dla mnie trochę odbiega od normy, nie to co np. Ron czy Hermiona, ale taki roześmiany Harry, to fajny Harry. Mam nadzieję, że jeszcze często się z tym spotkam.
Kiedy tylko skończę czytać Twoje miniaturki zabieram się za fanfiction.net i muszę nadrobić zaległości, zmotywowałaś mnie haha
To wszystko powyżej jest pewnie totalnie niezrozumiałe, ale trudno, strałąm się. Mogę jedynie obiecać, że następne komentarze będą dłuższe i lepsze, oraz przede wszystkim dodam je od razu po przeczytaniu, bo potem ciągle się z tym spóźniam, a nienawidzę pisać pod presją. Dobra, nieważne xD
Życzę dalszych sukcesów Kamilko i dużo weny :*
PS: Dalej mam małą nadzieję, że przedłużysz pobyt, żal :c
świetna miniaturka, oryginalny pomysł - niezłe uzupełnienia kanonu, a w ogóle wszystkie dotychczas przeze mnie przeczytane są świetne; powoli zapoznaje się z każdym
OdpowiedzUsuń